poniedziałek, 24 czerwca 2013

TOPÓR / HATCHET (2006)



reżyseria - Adam Green
scenariusz - Adam Green
obsada - Joel David Moore, Tamara Feldman, Deon Richmond, Kane Hodder, Mercedes McNab, Parry Shen, Joel Murray, Joleigh Fioravanti, Richard Riehle, Patrika Darbo, Robert Englund, Joshua Leonard, tony Todd
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 27 kwietnia 2006
polska premiera - 19 listopada 2007 (dvd; 26 października 2007 - pokaz festiwalowy)
źródło - dvd (Carisma, PL)

   Jason Voorhees, Michael Myers i Freddy Kruger to najbardziej znane ikony współczesnego horroru. Problem w tym, że trzej panowie swój ekranowy debiut zaliczyli niemal trzydzieści lat temu i do dziś nie znaleźli godnego sobie następcy. Adam Green postanowił naprawić tę sytuację i w 2006 roku powołał do życia Victora Crowleya, który miał dołączyć do elity slasherowych zabójców. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, tym bardziej że film ukazał się w Polsce dzięki Carismie, dystrybutorowi znanemu z raczej kiepskich jakości horrorów. TOPÓR okazał się jednak jedną z najlepszych pozycji w katalogu dystrybutora, którą do tej pory obejrzałem już kilka razy.


 
   Fabuła oprowadza nas po bagnach Luizjany, gdzie grupa turystów wyrusza łodzią na rejs, który okaże się dla nich najgorszym koszmarem. Otóż niegdyś tereny te zamieszkiwał zdeformowany chłopiec wychowywany samotnie przez troskliwego ojca. Victor Crowley, bo tak się nazywał, był nieustannie ofiarą żartów rówieśników. W noc Halloween jeden z wygłupów skończył się tragicznie, gdy niesforna młodzież niechcący podpaliła dom Crowleyów z chłopcem w środku. Śpiesząc synowi na ratunek ojciec nieszczęśliwie trafił go toporem w głowę przyczyniając się do jego śmierci. Legenda głosi, że po śmierci ojca bagna zaczęły być nawiedzane przez ducha Victora, którego wołania są słyszane przez śmiałków mających odwagę zbliżyć się do domu Crowleyów. Uczestnicy rejsu z początku nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie ich czeka. Jednakże przewodnik wycieczki nie dosyć że zdaje się być z lekka nieprzygotowany do swej roli, to nieumiejętnie kierując łodzią zahacza nią o dno robiąc dziurę w kadłubie. Turyści muszą ewakuować się z łodzi w asyście głodnego krokodyla, który rani poważnie jednego z mężczyzn. Szukając pomocy wycieczkowicze zapuszczają się w głąb lądu, gdzie ich oczom ukazuje się zapuszczona chatka. Przerażona Marybeth informuje ich, że to w tym miejscu mieszkał Victor Crowley. Wtem rozlegają się przeraźliwe krzyki...


   ... i zaczyna się totalna masakra! To fakt, musimy na nią trochę poczekać gdyż oprócz krwawego prologu pierwsza połowa filmu służy jedynie przedstawieniu uczestników pechowego rejsu. My od początku jesteśmy związani z postacią Bena bardzo przeżywający rozstanie ze swoją dziewczyną. Próbuje go pocieszyć przyjaciel Marcus, który przy okazji szuka sposobu na wyrwanie jakiejś laski. Okazja nadarza się ku temu, gdy poznaje bliżej nieznanego reżysera i towarzyszące mu dwie frywolne aktoreczki. Ekipę turystów dopełnia małżeństwo w starszym wieku i naburmuszona Marybeth. Relacje między postaciami są głównym źródłem komizmu w filmie. Ja najbardziej polubiłem Marcusa i jego często dowcipne uwagi, ale też dwie niezbyt rozgarnięte, marzące o karierze dziewczyny i ich wzajemne złośliwości dają dużo okazji do niewymuszonego śmiechu. Koniec końców mamy do czynienia z horrorem, więc i w końcu humor musi zejść na plan dalszy, ale wciąż koegzystuje z grozą, której źródłem jest postać Victora Crowleya.


   I tak o ile jego pierwsze objawienie uczestnikom rejsu można skwitować gromkim śmiechem (monstrum wyskakuje zza kadru robiąc niezdarne gesty), to już po chwili grzęźnie on w gardle, gdy ten w niezwykle makabryczny sposób pozbawia życia  dwójkę turystów. Trzeba to przyznać, jeżeli by zmierzyć okrucieństwo slasherowych oprawców, to Crowley nie ma sobie równych, a Voorhees i spółka jawią się jako całkiem grzeczni chłopcy. Jatka jaką urządza Victor, to bowiem czyste gore pierwszej próby. Oprócz tytułowego toporu w ruch idą skrawarka do metalu, metalowy pręt czy w końcu silne dłonie oprawcy, które są w stanie rozerwać człowieka na strzępy. Krew leje się strumieniami, a efekty na pewno nie rozczarują miłośników ekranowej masakry. Wszystko to trzyma dobrze w napięciu, choć o strachu nie ma tu raczej mowy. Kilka jump scenek się tu jednak znalazło, które potrafią zmusić widza do bezwarunkowego podskoku. Najeżona atrakcjami druga połowa filmu nie pozwala się nudzić, cały czas się coś dzieje, aż do wybornego finału przywodzącego na myśl zakończenie legendarnego PIĄTKU TRZYNASTEGO.


   Adam Green nie ukrywał, w czym szukał swych inspiracji do reżyserskiego debiutu i zaprosił na plan aktorów kojarzących się ze sławnymi seriami horrorów. W filmie pojawiają się takie nazwiska jak sławny odtwórca roli Krugera Robert Englund, znany z CANDYMANA Tony Todd i w końcu Kane Hodder, który w kilku częściach PIĄTKU TRZYNASTEGO skrywał się za maską Jasona. Są to role epizodyczne będące raczej ukłonem dla fanów gatunku, ale i inni aktorzy dali niezły popis aktorstwa współgrający z konwencją filmu. Nie spodobała mi się jedynie grająca Marybeth Tamara Feldman, która ma trudności z właściwym ukazywaniem emocji, co jest najbardziej widoczne w scenach rozpaczy i poczucia beznadziei.


   Nie ma co jednak narzekać na niedociągnięcia aktorskie, gdyż rzecz to w slasherach raczej powszechna. To co stanowi główny gwóźdź programu, czyli krwawa masakra na bagnach Luizjany, zostało zrealizowane ze znajomością gatunkowych prawideł i powinno sprawić sporo frajdy widzom łaknącym porządnego, krwawego horroru. Widzom lubującym się w nastrojowych klimatach seans TOPORA zdecydowanie odradzam, gdyż reżyser nie bawi się w subtelności i co poniektórych z Was czekać może szok wywołany tym, co można zrobić z ludzkim ciałem. Mimo, że pierwszy obraz, w którym pojawia się Victor Crowley bardzo mi się spodobał, to pozycja wspomnianych przeze mnie w pierwszym akapicie ikon kina grozy pozostaje niezagrożona. Przy całej mej sympatii do nowego mordercy, to brak mu jednak majestatyczności, którą charakteryzują się jego starsi o kilka dekad koledzy. Victor to po prostu taki wesoły odludek, który ludzką anatomię zgłębia w niezwykle atrakcyjny dla miłośników horroru sposób.
8/10


  

1 komentarz: