wtorek, 15 września 2015

WIZYTA / THE VISIT (2015)



reżyseria - M. Night Shyamalan
scenariusz - M. Night Shyamalan
obsada - Olivia DeJonge, Ed Oxenbould, Deanna Dunagan, Peter McRobbie, Kathryn Hahn, Celia Keenan-Bolger, Samuel Stricklen, Patch Darragh, Jorge Cordova
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 30 sierpnia 2015
premiera w Polsce - 11 września 2015 (kino)
źródło - kino (UIP)

   Samotnie wychowująca dwójkę dzieci matka otrzymuje niespodziewanie telefon od swych rodziców, z którymi jest skłócona od piętnastu lat. Pragną oni zobaczyć nigdy niewidziane wnuki i proponują córce, by ta przysłała je do nich na tydzień. Becca i Tyler bardzo podekscytowani perspektywą poznania babci i dziadka postanawiają udokumentować swą wizytę przy użyciu dwóch kamer. Wkrótce są świadkami coraz dziwniejszego zachowania staruszków.


   M. Night Syamalan, który zabłysnął w 1999 nominowanym do sześciu Oscarów Szóstym zmysłem, ostatnio kojarzy się przede wszystkim z artystycznymi wpadkami jakimi były wysokobudżetowe Ostatni władca wiatru i 1000 lat po Ziemi. Sympatyczny Hindus, rozgoryczony swą niepewną sytuacją w Hollywood, postanowił wrócić do kina skromniejszego zyskując tym samym pełną kontrolę nad nakręconym materiałem. Kosztująca zaledwie pięć milionów dolarów Wizyta jest jego powrotem do kina, w którym czuje się najlepiej. Nie ryzykując zbyt wiele Shyamalan postanowił tym razem sięgnąć do modnej stylistyki found footage, co zaskoczyło chyba wszystkich śledzących jego podupadającą karierę. Ryzykowny wybór się opłacił, gdyż pierwszy raz od czasu Znaków reżyser może liczyć na w większości pozytywne recenzje. Wielu krytyków zauważa przy tym, że to od dawna oczekiwany powrót Shyamalana do wysokiej formy. I ja, który jakimś jego wielkim wielbicielem nigdy nie byłem, muszę przyznać im rację. Mógłbym za to westchnąć, że to kolejny found footage, gdyby nie to, że takiej historii w ramach tej konwencji jeszcze nie widzieliśmy.


   Kilkunastoletnia Becca w wyjeździe do dziadków widzi szansę na poprawienie stosunków rodzinnych. Jakiś bolący incydent z przeszłości, który sprawił, że rodzice jej matki nie utrzymywali z nią kontaktu przez piętnaście lat wydaje się bowiem odchodzić w zapomnienie. Jednak by nie oddawać sprawy całkowicie losowi Becca postanawia nakręcić dokument o swej skłóconej rodzinie, który mógłby być przyczynkiem do pojednania po latach. A nadzieje ku temu są całkiem spore, gdyż dziadkowie okazują się parą sympatycznych staruszków, wyraźnie cieszących się z powodu przyjazdu swych wnucząt. Niestety szybko okazuje się, że zarówno dziadek jak i babcia cierpią na różne schorzenia, które objawiają się w co najmniej dziwaczny sposób. Niepokojące jest zwłaszcza zachowanie babki. Kobieta wraz z wybiciem godziny 21.30 straszy swe wnuczęta, którym zabronione jest po tej godzinie wychodzić z pokoju, wydając dziwne odgłosy i drapiąc drzwi na golasa. Dziadek z kolei, co jakiś czas, wędruje do szopy z tajemniczymi pakunkami, którymi okazują się zużyte pieluchy. No cóż, starość nie radość, można rzec i tym tłumaczy zachowanie rodziców powiadomiona o tych incydentach matka. Tyle, że z dnia na dzień stan dziadków wydaje się pogarszać, a Becca i Tyler zaczynają obawiać się o swoje życie.


   Te uczucie udziela się też widzowi. Shymalan z wielką precyzją żongluje tu różnymi gatunkami wywołując iście skrajne emocje. Jedną z najstraszniejszych scen w filmie jest zabawa w chowanego, w trakcie której do pary dzieciaków przyłącza się niespodziewanie babcia. Przeraża ganiając ich na czworaka, z twarzą obwieszoną siwymi włosami, by po chwili rozśmieszyć widokiem gołej pupy. Im dalej postępuje fabuła, tym więcej jednak powodów do strachu. Propozycja, by Becca umyła piekarnik od wewnątrz nie może się przecież skończyć dla niej dobrze, a przynajmniej tego się spodziewamy. Reżyser udanie nas zwodzi, buduje sceny będące podwaliną do czegoś straszniejszego niż się okazuje, ale cały czas nie można się oprzeć wrażeniu, że w końcu prawdziwa natura dziadków da o sobie znać i to w nader drastyczny sposób. Faktem jest, że nie można być do końca pewnym, czym  ta cała wizyta u dziadków się zakończy. I tu, jak zwykle u Shyamalana, w pewnym momencie następuje twist. Przez niektórych widzów uważany za oczywisty, dla mnie okazał się całkiem zaskakujący. Może dlatego, że olałem nazwisko reżysera i nie kombinowałem za bardzo z próbą odgadnięcia zakończenia. Muszę Was przy tym uspokoić, że nie rujnuje ono filmu, jak to miało miejsce w przypadku Znaków i Osady, dobrych filmów z fatalnymi finałami. I co najważniejsze, ostatnie minuty naprawdę trzymają w napięciu.


   Nie udałoby się to, gdyby nie fajnie zagrane postaci nastolatków. Becca (Olivia DeJonge) jawi się jako inteligentna, kreatywna, trochę zasmucona rozstaniem rodziców nastolatka, dla której liczy się tylko rodzina. Pojednanie matki z dziadkami może być dla niej pocieszeniem po odejściu ojca. Z kolei Tyler (Ed Oxenbould), główne źródło komizmu w Wizycie, to żywiołowy wielbiciel rapu, zastępujący przekleństwa imionami sławnych wokalistek, który nie jest ślepy na problemy emocjonalne swej siostry. Widać, że Becca i Tyler to kochające się rodzeństwo i nawet przykro jest podejrzewać, że coś złego może im się przydarzyć. A tego się spodziewamy, gdyż w większości przypadków horrory verite nie kończą się dla ich bohaterów dobrze.
   Widzów, dla których found footage kojarzony jest głównie z trzęsącą się kamerą i usterkami w obrazie i dźwięku, pragnę powiadomić, że Wizyta jest zrealizowana niemal po bożemu. Becca rzetelnie przykłada się do tego, by jej dokument wyglądał najlepiej jak to możliwe, to też dominują tu dość dobrze ustawione kadry, a takie smaczki jak "drgawki" obrazu zdarzają się niezmiernie rzadko. Nie ma też takiej sytuacji, że zastanawiamy nad powodem kręcenia filmu przez Beccę, gdyż ten jest szczytny i nie podlega żadnej dyskusji.   


   Żeby nie było jednak tak wesoło, przyznać muszę, że Wizyta potrafi miejscami przynudzać. Jest tu trochę długich scen (wyznanie Tylera), które aż prosiły się o skrócenie, ale przynajmniej dobrze, że ich obecność okazuje się później jak najbardziej usprawiedliwiona. I w sumie na tym mógłbym skończyć wymienianie wad najnowszego filmu Shyamalana, gdyż naprawdę trudno do czegoś się tu jeszcze przyczepić. Nawet zazwyczaj średnie w tego typu filmach aktorstwo, w tym przypadku jest całkowicie bezbłędne. Kogo mamy się bać - boimy, o kogo mamy się bać - boimy. Może Wizyta nie będzie pretendować do najstraszniejszego filmu sezonu, ale na pewno do jednego z najciekawszych, co powinno skłonić do zapoznania się z tą pozycją zarówno fanów jak i przeciwników horrorów found footage. Dobra rozrywka gwarantowana!

7.5/10


   
   
   .

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie zainteresowałeś tym filmem. Wrzucam go do czołówki listy filmów jakie muszę w najbliższym czasie zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest warty uwagi. Jeden z lepszych tegorocznych horrorów :)

      Usuń