niedziela, 3 listopada 2013

KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW / A NIGHTMARE ON ELM STREET (1984)



reżyseria - Wes Craven
scenariusz - Wes Craven
obsada - Heather Langenkamp, Johnny Depp, Robert Englund, John Saxon, Ronee Blakley, Amanda Wyss, Jsu Garcia, Charles Fleischer, Joseph Whipp, Lin Shaye, Joe Unger, Mimi Craven, Jack Shea, Ed Call, Sandy Lipton
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 16 listopada 1984
źródło - dvd (Monolith Video, PL)

   Nastoletnią Tinę dręczą senne koszmary, w których prześladuje ją tajemniczy mężczyzna o spalonej twarzy z rękawicą uzbrojoną w ostrza. Postanawia opowiedzieć o swoich snach swoim przyjaciołom, którzy wydają się zaskoczeni, gdy ta opisuje im wygląd sennego prześladowcy. Tymczasem matka dziewczyny wyjeżdża w podróż, a ona nie chcąc spać sama w domu zaprasza do siebie Nancy i Glena. Zjawia się też jej chłopak, Rod. Koszmar zaczyna się w momencie, gdy Tina zostaje zamordowana w bestialski sposób przez niewidzialnego napastnika. Za winnego tej zbrodni uznany zostaje Rod, który przebywał wtedy z dziewczyną w pokoju. Nancy od początku jest przekonana o niewinności kolegi podejrzewając, że to mara senna zabiła jej koleżankę. Wkrótce i ona zaczyna mieć koszmary, w których psychopata próbuje ją zabić. Dziewczyna odkrywa, że jest nim Freddy Kruger, który oskarżony o morderstwa dzieci został zlinczowany przez ich rodziców, a teraz szuka zemsty na innych nastolatkach mieszkających na Elm Street.


   KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW to jeden z najważniejszych filmów w historii kina grozy, który nie tylko zapoczątkował kolejną (po Halloween i Piątku 13-ego), długą serię horrorów, ale też wylansował nową ikonę grozy, którą stał się Fred Kruger. W odróżnieniu od swych poprzedników morderca ten miast ganiać nastolatków po lesie czy osiedlach domków jednorodzinnych, atakował swe ofiary wtedy, gdy te czuły się najbardziej bezpieczne, a jednocześnie były całkowicie bezbronne. Któż z nas nie miał koszmarów sennych, w których atakował nas jakiś potwór, a my chcieliśmy mu uciec, podczas gdy nasze nogi odmawiały nam posłuszeństwa. Wiedzieliśmy jednak, że to tylko sen i po przebudzeniu wrócimy do zwykłej szarej rzeczywistości, którą najczęściej stanowiło szkolne życie. Co jednak, gdyby mary senne chciały się przedostać do realnego świata? Wes Craven dobrze zdając sobie sprawę z naszych lęków przedstawił nam historię, w której koszmary nie kończą się dobrze. Śmierć w śnie oznacza bowiem śmierć w świecie rzeczywistym. Szybko przekonują się o tym bohaterowie filmu.


   Wes Craven nie byłby sobą, gdyby nie chciał pograć na naszych przyzwyczajeniach i oczekiwaniach względem prowadzenia fabuły. Z początku wydaje się, że to Tina będzie główną bohaterką filmu. Jednak gdy zostaje w efekciarski sposób zabita przez Krugera, pałeczkę pierwszeństwa przejmuje niewinnie wyglądająca Nancy. To ona będzie na tyle silna i pomysłowa, by móc przeciwstawić się mordercy ze snów. Postać ta jest jedną z głównych zalet filmu. Nie czeka biernie na rozwój wydarzeń i podejmuje śledztwo, które zaprowadzi ją do niechlubnej przeszłości miasteczka i jego mieszkańców, w tym jej rodziców. Historia dzieciobójcy z Elm Street jest naprawdę przygnębiająca i świadczy o niedoskonałości amerykańskiego (i nie tylko) wymiaru sprawiedliwości. Jeden mały błąd uchronił wielokrotnego mordercę przed krzesłem elektrycznym i umożliwił mu wyjście na wolność. Czy jedynym sposobem na powstrzymanie Krugera była jego egzekucja popełniona przez szukających sprawiedliwości zrozpaczonych rodziców? Rodziców, dla których ich czyn stał się życiową traumą, z którą nie będą mogli sobie poradzić do końca swych dni?


   Jakkolwiek brutalnym aktem zemsty było spalenie Krugera żywcem przez zdeterminowanych jego czynami mieszkańców Elm Street, tak nie ulega wątpliwości fakt, że w pełni zasłużył na los jaki go spotkał. W żadnym momencie nie mamy co do tego wątpliwości i z tym większą ochotą kibicujemy bohaterce, która pragnie odesłać Freddy'ego tam gdzie jego miejsce - wprost do piekła. Nie jest to jednak takie łatwe, gdyż jak pokonać psychopatę, który czerpie energię z naszych lęków? Jak go unicestwić w świecie, w którym nie rządzą żadne reguły, a on wydaje się czuć w nim jak ryba w wodzie? Nancy dochodzi do wniosku, że jedynym sposobem na uśmiercenie Krugera jest sprawienie, by ten znalazł się w świecie realnym, gdyż tylko tu będzie w stanie zadać mu prawdziwy ból. Freddy niemal przez cały film kreowany jest na strasznego potwora. Nie tylko przemawiają za tym jego czyny, ale i wygląd. Pokryta bliznami od oparzeń, wykrzywiona w szyderczym grymasie twarz, sfilcowany kapelusz, znoszony sweter i nieodłączny atrybut - rękawica z powbijanymi w miejsce palców ostrzami, czynią z niego postać, której nie chcielibyśmy spotkać w ciemnym zaułku. Freddy nie pozbawiony jest przy tym wisielczego poczucia humoru, o czym możemy się przekonać w niemal każdej scenie, w której się pojawia. Nie jest mu jednak do śmiechu, gdy z królestwa, w którym niepodzielnie rządził w snach swych ofiar, podstępem zostaje wciągnięty do naszego świata. Wtedy okazuje się fajtłapowatym, śmiesznym człowieczkiem, którego jest w stanie pokonać niepozorna nastolatka.


   Wesowi Cravenowi udała się niezwykła rzecz. Jego film praktycznie się nie zestarzał, a wiele z jego scen wciąż robi piorunujące wrażenie dzięki ich nienagannej inscenizacji. Do historii gatunku przeszedł już mord dokonany na Tinie, rękawica z ostrzami wynurzająca się spomiędzy ud biorącej kąpiel w wannie Nancy czy w końcu widok łóżka, z którego wytryskuje fontanna krwi. A przecież to jedynie najlepsze z najlepszych momentów w KOSZMARZE i smakowitych kąsków jest tu znacznie więcej. Dzieło te dostarcza przy tym sporej dawki prawdziwej grozy, a poczynaniom głównej bohaterki towarzyszy niesłabnące aż do napisów końcowych napięcie. Zwłaszcza wtedy, gdy na drodze do pokonania Krugera stoją jej "niczego nierozumiejący" dorośli będący mimowolnie zbiorowym drugim czarnym charakterem w filmie. Żeby nie było tak różowo, to muszę stwierdzić, że nie do końca podoba mi się finał tej historii. Odarcie Krugera z jego nadnaturalnych mocy i zrobienie z niego marnej imitacji psychopaty na pewno nie pomaga w budowaniu grozy, a wręcz ją zabija. Co więcej, jego starcie z Nancy wypada dość komicznie, gdy ten co rusz się przewraca czy piszczy z bólu. Finałowa rozgrywka jest też źle umiejscowiona w czasie. Kto by uwierzył, że w ciągu dwudziestu minut nasza final girl zdolna jest na skonstruowanie kilku zmyślnych pułapek, których nie powstydziłby się sam MacGyver. O ile finał może trochę rozczarowywać, to wynagradza to skutecznie epilog, w którym zawarta jest cała kwintesencja filmu. 


   KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW nie tylko rozsławił nazwisko jego reżysera, ale i był debiutem  młodziutkiego Johnny Deppa. Na swój gwiazdorski status aktor jeszcze długo musiał pracować, ale  już tu zwraca na siebie uwagę swą naturalną grą. Nie zawsze udaje się to Heather Langenkamp, która nie zawsze wypowiada swe kwestie naturalne. Nie sposób jednak zauważyć, że w scenach grozy sprawdza się wyśmienicie. Potrafi ukazać przerażenie, rozpacz czy niemoc, która dopada Nancy w momentach, gdy jej plany psują źli dorośli (np. ustawka z Glenem). Jednym z nich jest ojciec bohaterki zagrany z werwą przez Johna Saxona, znanego z kultowej roli w Wejściu smoka. W rolę matki wcieliła się Ronee Blakley, co do której mam jednak zastrzeżenia. Wydaje mi się, że aktorka nie do końca odnalazła się w konwencji filmu, przez co jej postać wypada trochę teatralnie i to nie tylko w momentach, gdy jest kompletnie pijana. Jest też Amanda Wyss, której dostąpił zaszczyt bycia pierwszą ofiarą Freddy Krugera. Pod charakteryzacją psychopaty kryje się za to Robert Englund, który do czasu KOSZMARU zagrał w blisko trzydziestu produkcjach, ale to dopiero kreacja w filmie Cravena uczyniła jego nazwisko sławnym. Aktor już na zawsze związał się z serią i wystąpił we wszystkich filmach wchodzących w jej skład. 


   O Freddym Krugerze słyszał chyba każdy, to też nie wypada nie znać dzieła, w którym po raz pierwszy się pojawił. Jest to też jeden z najoryginalniejszych slasherów w historii kina, a jego charakterystyczny motyw muzyczny na długo zapada w pamięci. Tak jak dźwięk ostrzy Krugera "pieszczących" rury koszmarnej kotłowni. Film Cravena powinien zaciekawić widzów nie tylko chcących dobrze poznać historię gatunku, ale i fanów krwawego kina, bo choć mordów nie jest tu dużo, to są one bardzo dopracowane pod względem wizualnym. Tyczy się to też całej masy innych efektów użytych w filmie, które skutecznie wprowadzają nas w nastrój grozy czy nawet powodują obrzydzenie. KOSZMAR na pewno nie jest idealnym dziełem. Znalazło się tu kilka błędów (finał, nierówna gra aktorska), które nie pozwalają mi wystawić mu najwyższej oceny. Jedno jednak jest pewne - to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika grozy. Zresztą co tu dużo mówić - oglądać i basta!
8,5/10

2 komentarze:

  1. Chryste, po dziś dzień na sam widok Freddy'ego mam ciary na plecach ;-) Ileż to przez niego nocy nie przespałem, huh...
    Co najmniej raz na dwa lata siadam i oglądam całą serię raz jeszcze - ponadczasowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też często odświeżam ten film i chyba nigdy mi się nie znudzi. Z innymi częściami bywa już różnie. Np. czwartą oglądałem tylko raz w życiu, zaraz po otrzymaniu boxu z całą serią. Niedługo będzie okazja, by odświeżyć zarówno ją jak i inne części:)

      Usuń