wtorek, 18 listopada 2014

GHOUL (2012)



reżyseria - Gregory Wilson
scenariusz - William M. Miller
obsada - Nolan Gould, Jacob Bila, Trevor Harker, Catherine Mary Stewart, Dane Rhodes, Amdrea Frankle, Barry Corbin, Catherine Curtin, C.J. Wilson, Tim Bell, Veronica Hampson, Mattie Liptak, Zach Rand, Brett Lapeyrouse, Crystal Rivers, Chelsea Bruland
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 13 kwietnia 2012
premiera w Polsce - 19 listopada 2013 (tv)
źródło - tv (Canal+)

    Trwają wakacje. Timmy Graco i jego dwóch najlepszych przyjaciół chcą spędzić je w godny zapamiętania sposób. W tym celu tworzą sekretny klub, za którego siedzibę służy im jama wykopana w pobliżu lokalnego cmentarza. Po miasteczku krążą legendy opowiadające o często powtarzających się zaginięciach jego mieszkańców, za które odpowiedzialny jest ponoć terroryzujący okolicę ghul. Gdy pewnego dnia policja znajduje zwłoki nastolatka, a jego dziewczyna znika bez śladu, chłopcy zaczynają podejrzewać, że legendy o ghulu kryją w sobie sporo prawdy. Wkrótce przekonają się o tym na własnej skórze.


   Ekranizacja wydanej w 2007 roku powieści Briana Keene'a, jeśli wierzyć krytykom, niezbyt dobrze oddająca ducha książkowego pierwowzoru. Reżyserowi i scenarzyście, odpowiedzialnym za sukces adaptacji Dziewczyny z sąsiedztwa Jacka Ketchuma, zarzuca się zbyt daleko idące spłycenie historii i nieumiejętność przełożenia atmosfery grozy płynącej ze stron powieści Keene'a na język filmu. To co mogło wstrząsnąć czytelnikiem, tu ledwo potrafi wzbudzić jakiś dreszczyk, a tytułowy antagonista miast przerażać prędzej wzbudza uśmiech politowania. Przyczyny tak drastycznych ustępstw względem książkowego oryginału należy upatrywać w tym, że GHOUL powstał z myślą o prezentującym seriale i filmy grozy amerykańskim kanale Chiller Tv, który wzorem stacji SyFy również postawił na autorskie produkcje. Spośród setek telewizyjnych horrorów wyróżnia je dosyć poważny charakter i lepsza jakość techniczna, co widać zwłaszcza w znanych polskim widzom Małpiej łapie i Pod powierzchnią. Film Gregory Wilsona był jednak jedną z pierwszych produkcji Chiller Tv i w porównaniu z nowszymi projektami kanału wygląda dosyć biednie. Gorzej, że nie wiadomo, jaki widz może być adresatem GHOULA. Jak na horror skierowany dla dorosłego widza za mało tu autentycznej grozy. Niemal przez sto procent akcji obserwujemy wydarzenia z punktu widzenia dwunastoletnich bohaterów, którzy mają różne problemy i to na nich zdaje się skupiać fabuła. Postać ghula pojawia się rzadko i tak naprawdę przejmuje ona stery dopiero pod koniec trzeciego aktu filmu. 


   Skoro za główną oś scenariusza posłużyły dzieciaki można by pomyśleć, że GHOUL nadaje się do obejrzenia przez rówieśników trójki bohaterów. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że problemy Timmy'ego i jego przyjaciół nie oscylują wokół tego jak np. zdobyć kasę na najnowszy numer ich ulubionego komiksu, czy na konflikcie z miejscowymi łobuzami (tu wyglądającymi bardziej na klony Justina Biebera). Źródłem ich zmartwień są ich rodzice. Timmy może nazywać siebie prawdziwym szczęściarzem, gdyż musi jedynie znosić despotycznego ojca, ale już Barry i Doug nie mają tak lekko. Pierwszy z nich jest notorycznie bity przez ojca alkoholika, podczas gdy drugi jest molestowany przez cierpiącą po stracie męża matkę. Jeśli do tego dodamy takie sceny jak śmierć dziadka, utopienie noworodków czy w końcu samobójstwo, wyjdzie na to że GHOUL nie jest filmem dla dwunastolatków. A przecież mamy tu też kilka morderstw okraszonych może niezbyt dokładnie pokazywanym, ale jednak, gore i co najważniejsze ich ofiarami padają też dzieci. Film więc i bywa drastyczny nie tylko pod względem przekazywanej treści, dlatego też zupełnym nieporozumieniem jest dla mnie jego banalnie rozegrany finał, w którym GHOUL okazuje się totalnym lamerem i z łatwością przegrywa (co nie powinno być niespodzianką) walkę z ciężko doświadczonymi przez los dzieciakami w stylu Power Rangers.


   Jako że fabuła filmu opiera się na trójce małoletnich bohaterów, trudnym zadaniem dla speców od castingu było znalezienie odtwórców ich ról. I niestety słabo się z niego wywiązali. O ile jeszcze grający Barry'ego Trevor Harker jest w swej roli całkiem przekonujący, to nie można tego samego powiedzieć o odtwórcach ról Timmy'ego i Douga. Zarówno Nolan Gould i Jacob Bila grają bardzo nierówno, raz popadając w przesadną ekspresję, by w innych momentach, w których oczekiwalibyśmy od nich pokazania jakichś emocji, tych najzwyczajniej zabrakło. Lepiej spisali się dorośli aktorzy, na czele z pojawiającym się na krótko Barrym Corbinem i ładnie starzejącą się Catherine Mary Stewart, gwiazdą kultowej Nocy komety. Oddzielną kwestią jest wygląd tytułowego Ghula i szczerze powiedziawszy jest to kolejna rzecz, którą spartolono. Tytułowego monstrum nie jest nam dane widzieć w całej okazałości aż do wspomnianego nieszczęsnego finału i można by sądzić, że twórcy szykują nam na koniec prawdziwą bombę i rzeczywiście zobaczymy jakąś maszkarę (na styl tej z retrospekcji) z jak najgorszych koszmarów. Tymczasem to, co nam pokazano to po prostu jakiś głupi żart. Charakteryzacja ghula wypadła przekomicznie i mocno gryzie się z dość drastyczną wymową filmu. Z drugiej strony taki a nie inny wygląd potwora został podyktowany jego rodowodem, czy można więc mieć o to pretensje?


   Tak czy inaczej film pod którym podpisał się Gregory Wilson na pewno nie jest tym, czym dla horroru były takie obrazy jak: Dom klownów, Wrota czy nawet Strach przed ciemnością. Tamte produkcje potrafiły rzeczywiście przestraszyć nawet dorosłego widza i charakteryzowały się bardzo dobrze oddanym klimatem grozy pomimo tego, że jego bohaterami były dzieci. Tu zdecydowanie nie ma się czego bać, a horror schodzi na drugi plan ustępując miejsca dramatom nastoletnich bohaterów. Nie ukrywajmy, że nie będzie to zbyt dobrą zachętą dla potencjalnych widzów GHOULA, wśród których większość będą stanowić miłośnicy kina grozy. Wystarczy spojrzeć na bardzo klimatyczny plakat filmu. Jakaż więc dość przykra niespodzianka ich czeka...

4/10

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz